W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Słupsku od kilku miesięcy przebywa niemowlę, które poruszyło serca zarówno personelu, jak i mieszkańców regionu. Chłopiec, nazwany Stanisławem, został od razu po narodzinach objęty opieką przez pracowników szpitala. Decyzję o odebraniu dziecka matce podjął sąd – powodem był brak wolnych miejsc w rodzinach zastępczych. Od tamtej pory lekarze i pielęgniarki nie tylko czuwają nad jego zdrowiem, ale także starają się stworzyć namiastkę domu.
Dlaczego dzieci trafiają do szpitali zamiast do rodzin?
W całym kraju, a także na Pomorzu, narasta problem deficytu rodzin zastępczych. Zdarza się, że dzieci, które ze względów bezpieczeństwa nie mogą pozostać z rodzicami biologicznymi, nie mają dokąd trafić. Tak było również w przypadku Stasia. Katarzyna Filipiak, wicedyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Słupsku, zapewnia, że los chłopca jest monitorowany na bieżąco. Jednak mimo wysiłków lokalnych służb i szpitalnego personelu, maleństwo nadal czeka na własny dom. To pokazuje, jak poważny jest kryzys w systemie rodzin zastępczych.
Jak wygląda codzienność Stasia pod szpitalną opieką?
Personel oddziału neonatologicznego robi wszystko, by Stasiu czuł się bezpiecznie. Magdalena Kukulska, koordynator oddziału, mówi, że chłopiec rośnie zdrowo, zaczyna coraz bardziej reagować na opiekunów, a nawet obdarza ich uśmiechami. Pielęgniarki, poza swoimi codziennymi obowiązkami, organizują mu czas, zabierają na krótkie spacery, dbają o jego wygodę i rozwój. Choć pracownicy szpitala z zaangażowaniem wypełniają rolę tymczasowej rodziny, wszyscy zgodnie przyznają, że takie rozwiązanie nie może trwać zbyt długo – dziecko potrzebuje ciepła prawdziwego domu.
Nadanie imienia i pierwszy chrzest
Początkowo niemowlę nie miało oficjalnego imienia. Pracownicy szpitala, chcąc nadać mu trochę indywidualności, ochrzcili go tymczasowo imionami Krzysztof i Leon. Niedługo później, decyzją urzędu, w dokumentach pojawiło się imię Stanisław. Od tej pory chłopiec znany jest jako Stasiu. To gesty, które wyróżniają go na tle innych dzieci, ale najważniejsze jest, aby znalazł rodzinę, która otoczy go miłością na stałe.
Szpital nie jest domem – wysiłki personelu i ograniczenia systemu
Małgorzata Geleta, doświadczona pielęgniarka, nie ukrywa, że nawet najlepsza opieka szpitalna nie zastąpi rodzinnego ciepła. Pracownicy starają się poświęcać Stasiowi jak najwięcej uwagi, ale codzienne obowiązki nie pozwalają na pełne zaangażowanie, na jakie zasługuje dziecko. Niemowlę wymaga bliskiego kontaktu z dorosłymi, poczucia bezpieczeństwa i stabilności. Tylko rodzina może zapewnić mu warunki niezbędne do prawidłowego rozwoju emocjonalnego i społecznego.
Skala problemu na Pomorzu i w całej Polsce
Historia Stasia to jeden z wielu przykładów na to, jak trudna jest obecna sytuacja w pieczy zastępczej. Według danych służb społecznych, tylko w naszym regionie około 250 dzieci oczekuje na przyjęcie do rodzin zastępczych. W całej Polsce liczba ta sięga niemal 2000. Pracownicy socjalni apelują do mieszkańców, podkreślając jak ważna jest rola rodzin zastępczych. Wskazują też, że każda nowa rodzina gotowa przyjąć dziecko, daje szansę na lepszy start kolejnemu maluchowi pozbawionemu opieki rodziców biologicznych.
Stanisław wciąż czeka na swój nowy dom, otoczony troską szpitalnego personelu. Ich zaangażowanie to rozwiązanie tymczasowe – prawdziwa szansa na szczęśliwe dzieciństwo pojawi się dopiero wtedy, gdy znajdzie rodzinę gotową go przyjąć. Sytuacja Stasia powinna być impulsem do szerszej refleksji nad potrzebą wsparcia rodzin zastępczych – nie tylko lokalnie, ale i w skali całego kraju.